Seksualna Samodzielność
Kobiety mogą się już rozwijać seksualnie. A nawet powinny, sądząc po tym, co jest nam mówione. Niestety trochę zbyt rzadko mówione jest o powodach tego rozwoju. One zaś są bardzo ważne, bo zdeterminują nie tylko działania, ale także sposób myślenia. Niezwykle często kobiety rozwijają się z powodów bardzo starych i bardzo wąsatych – i o tym właśnie jest ten podkast. Seksualna samodzielność przejawia się nie kiecką, nie łóżkową akrobacją, a intencją, która towarzyszy nam, gdy wpadamy na pomysł, że warto zająć się seksem. Do tego lekka irytacja w głosie, cytat z klasyka, który zaskoczył nawet mnie oraz pewne nieśmiertelne polskie figury w tle.
🔷 Seksualna Samodzielność – sprawdź, czy to masz
🔷🔷 Trzy razy NIE
🔷🔷🔷 Kobieta Domowa, Postępowa i Liberalna. I ciągle to samo.
🔴 Słuchajcie i podawajcie dalej!
🎧 YT: https://youtu.be/ozmierzchu
🎧 Anchor: https://anchor.fm/ozmierzchu-niedzwiecka
🎧 iTunes: https://pcr.apple.com/ozmierzchu
🎧 Spotify: https://open.spotify.com/show/ozmierzchu
Życie się robi lepsze, o zmierzchu.
#ozmierzchu #seksisens #głowaserceciało #seksualnasamodzielnosc #makeseksgreatagain
🔷🔷🔷
I znowu dostałam taki list, po którym tylko melisę, albo od razu wino. Regularnie dostaję takie listy i niezależnie od sposobu na uspokojenie, jaki zastosuje, zawsze czuje się tak samo źle.
Te listy zaczynają się tak:
„Pani Marto, poznałam właśnie wspaniałego mężczyznę. Chciałabym z nim stworzyć związek, więc piszę do Pani z pytaniem, co mam zrobić ze swoją seksualnością, żeby mojemu partnerowi było dobrze.”
Potem idą szczegóły:
„Za wąska wagina / Za szeroka i może on nie ma dość przyjemności. Nie robię tego, co on chce / Wstydzę się siebie, ciała, seksu, a wiem, że bez tego on ze mną nie zostanie, jak się przełamać / Nie miałam relacji od dawna, jak to schrzanię, to nie przeżyję.”
To, co mnie najbardziej porusza, złości, co we mnie pracuje na totalnej niezgodzie, to to, że pytające mnie kobiety nie piszą o sobie, swoich potrzebach czy obawach. Chcą naprawić coś popsutego u siebie, bo obawiają się, że bez tego tracą szanse na związek z mężczyzną. Dlatego dzisiaj będzie o emancypacji.
Witam was w O zmierzchu, w audycji numer 6, która będzie poświęcona Seksualnej Samodzielności. Ta audycja jest heteronormatywna.
Dla porządku, dostaję listy od takich kobiet, które chcą się rozwijać dla siebie. Ale nie o tym będziemy mówić. Dzisiaj zajmujemy się evergreenem wszechczasów, czyli spróbujemy sobie odpowiedzieć na pytanie po co kobietom emancypacja seksualna i co to właściwie znaczy.
Wychodzimy z miejsca, w którym młode dziewczyny, ale też często dojrzałe kobiety zaczynają się zajmować swoją seksualnością dopiero, gdy – wariant pierwszy – z związku dzieje się źle i mężczyzna zgłasza zażalenia lub – wariant drugi – gdy na horyzoncie pojawia się mężczyzna i wiadomo, że do seksu dojdzie, a jednocześnie wiadomo, że są problemy.
Bardzo ważne jest to, że kobiety robiąc swoją seksualną zmianę dla mężczyzn, siłą rzeczy zajmują się tylko jego wizją seksu. Co oznacza, że zmiana nie jest dla kobiety, ale po to, by zasłużyć na uwagę i akceptację. I to jest niedobrze. I postaram się wam wyjaśnić z jakiego powodu to jest niedobrze, a nawet bardzo niedobrze. I to nie jest rozwój seksualności, bo ten oznacza coś zupełnie innego.
Po co komu samodzielność?
Zgodzimy się, że samodzielność jest niemalże synonimem dorosłości, prawda? Jako dzieci chcemy być samodzielni po to, żeby nam ktoś nie mówił, co mamy robić. I stajemy się samodzielni od momentu, w którym postanawiamy – sami dla siebie, nie na przekór światu – że naprawdę chcemy decydować o sobie. To coś jak ten moment, w którym postanowiliśmy, że już nie będziemy brać do szkoły kanapek, które mama robiła nam na drugie śniadanie.
Istotą samodzielności jest robienie po swojemu i dla siebie. Potrzebujemy takiego przełomu, który uniezależni nas od opinii rodziców, księdza, sąsiadów i wszystkich osób, które dotąd bezpośrednio wpływały na to, co myśleliśmy o sobie, seksie, świecie i co w związku z tym robiliśmy. Dopiero wtedy możemy sami zacząć zbierać doświadczenia, uczyć się. Z czasem dowiadujemy się, że siedząc i rozmawiając ze sobą, dowiadujemy się co jest nam potrzebne, czego zaś powinnyśmy unikać. To jest samodzielność wewnętrzna.
Jest też samodzielność zewnętrzna. Można ją nazwać emancypacją. Emancypacja oznacza obdarzenie kogoś pełnią praw. Dlatego o kobietach, które walczyły, aby wszystkie kobiety mogły głosować, chodzić na studia, wybierać sobie partnerów i mieć własne pieniądze, mówi się emancypantki. W Polsce od dłuższego czasu staramy się przeprowadzić emancypację seksualną kobiet.
Do czego to ma doprowadzić? Do tego, że kobiety zyskają w zakresie swojej seksualności prawa takie jak inni ludzie. Dokładnie – jakie mieli przedtem mężczyźni. A co to znaczy, że kobiety mają w zakresie swojej seksualności równe prawa z drugą połową populacji? Ano, to oznacza podmiotowość i samostanowienie kobiet w obszarze ich ciała, seksu, prokreacji. Czyli, że kobiety mają prawo do równościowego wychowania, a nie do słuchania, że właściwa rola dla nich, to rola matki. Że mają dostęp do wiedzy o seksualności i opieki medycznej. Że dzięki temu podejmują niezależne decyzje o swoim ciele i prokreacji, począwszy od tego czy zrobić sobie tatuaż, po decyzję o tym czy mieć dziecko i kiedy. Że mogą uprawiać seks, bo lubią, a nie dlatego, że ktoś tego od nich oczekuje, chcą znaleźć męża, albo tak wypada. To jest samodzielność od zewnątrz, czyli systemowa.
Potrzebujemy obydwu samodzielności,
ale na jedna mamy wpływ zaraz i od razu.
Na własną!
Czyli, że nie chcemy „rozwijać się seksualnie” dlatego, że właśnie jakiś facet się nami zainteresował, ale dlatego, że uważamy, że nasz rozwój seksualny jest istotny dla nas! Jesteśmy w tym procesie podmiotem, a nie przedmiotem. Przedmiot się dostosowuje, podmiot decyduje. I to naprawdę jest ogromna różnica. Dlaczego te listy od kobiet, które chcą się rozwijać, aby utrzymać związek budzą tak silną reakcję emocjonalną we mnie? W zasadzie powinnam się cieszyć, przecież one chcą się rozwijać, uczyć i pytają o wskazówki. W zasadzie – woda na mój młyn.
Ano dlatego – paradoksalnie – że rozwój seksualny kobiet też może być wpięty z toksyczny, a nawet opresyjny model męskości i kobiecości. Czyli, że możemy mieć wrażenie, że robimy coś dla naszej kobiecości i seksualności, gdy tymczasem kicamy w ciasnej w klatce i to do nie naszej melodii.
Cytat historyczny, czyli dlaczego u nas zazwyczaj jest pod górkę?
Najpierw zagadka. Państwo namierzą skąd jest ten smaczny kawałek:
„Dawniej w modzie były „kapłanki domowego ogniska”, których hasłem była miłość i poświęcenie i które wyzyskiwali – ich ojcowie, bracia, mężowie i kochankowie. W epoce liberalnej, na którą wszyscy patrzyliśmy, była modna „kobieta liberalna”. Jej hasłem było podobanie się i użycie i ona – wyzyskiwała mężczyzn. Nareszcie dziś zaczyna wchodzić w modę „kobieta postępowa”, której hasłem jest praca i która nie chce ani wyzyskiwać, ani być wyzyskiwaną.”
Wiecie, kto to napisał? Bolesław Prus, w Kurierze codziennym w 1892 roku! Sto dwadzieścia siedem lat temu! Nie sądzicie, że nieco za długo miętolimy ten temat?
Teraz w Polsce jest tak, że publiczne dyskusje o seksie, edukacja seksualna, przekazy od rodziców wywodzą się gdzieś z czasów telefonów na korbkę, a z drugiej strony mamy internet, który pokazuje jak cały świat frywolnie robi co chce z seksem i ciałami. I to nieuchronnie rodzi napięcia i problemy. Bo przypomnę, samodzielność, to jest stan, w którym robisz coś dla siebie i na własną odpowiedzialność, a nie dlatego, że ktoś ci mówi co jest ok a, co nie.
Bez samodzielności systemowej nie będziemy mieli normalnego społeczeństwa. Bez samodzielności wewnętrznej będziemy mieli taką pozorną emancypację seksualną kobiet. Z jednej strony – będę wolna i dzika w seksie i będę siekać sceny z porno, że hej, ale wewnętrznie to jestem submisywna, nie mam podmiotowości, bo robię to dla mojego skarbeczka, gdyż on lubi te rzeczy. Nie ja.
Już w latach siedemdziesiątych przytomne kobiety (odsyłam do Female Eunuch) nawoływały, aby inne kobiety świadomie rezygnowały z roli pasywnego obiektu seksualnego, w który niestety nadal wpisuje nas kultura. Ta rezygnacja często jest po prostu zrozumieniem, że robimy coś nie dla siebie. Pomysł, że świadome wejście w kobiecą seksualność może oznaczać wolność – czucia, wyboru, ekspresji – nie jest wiec taki nowy. Dlatego rzuca mną, że mamy 2019, a w Polsce nadal kobiety, które chcą przeżywać seks na własnych warunkach są w mniejszości. Zaś te, które w przedziwny sposób adaptują się do wymogów stawianych im przez kulturę i partnerów, są w większości.
Obiecałam, że wyjaśnię, dlaczego brak samodzielności to jest ZUO
No dobra. Mamy te różne formy samodzielności i dobrze by było jakbyśmy były takie dzielne i rozwijały się dla siebie. Tylko z jakiego powodu tego nie robimy?
Kobiety, czując się często nie dość wartościowymi albo nie dość kochanymi, są w stanie poświęcić wiele, byle tylko zyskać uwagę czy opiekę. Często do ich niepewności dochodzą obawy, za które winić należy ich otoczenie – oceniające, redukujące, nawet opresyjne. Wiele z nas zostało nauczonych, by były grzeczne, dostosowały się, zajmowały się troską o innych, która najczęściej oznacza uszczęśliwianie ich kosztem własnego czasu, energii. Bardzo, bardzo wiele kobiet w tym kraju przeżywa rodzaj defensywy emocjonalnej, która uniemożliwia im wnoszenie własnych granic, wyrażanie potrzeb, trzymanie się swego i orientację na własne cele. Czyli – uniemożliwia im podmiotowość. Kobiety stoją na pozycji obronnej, nieustanie rozglądając się wokół siebie w poczuciu, jeśli nie zagrożenia, to przynajmniej niepokoju. I robią co mogą, żeby zapewnić sobie bezpieczną przystań. Kiedyś oznaczało to po prostu dostosowanie się do tego, czego chce do nas świat – miałyśmy rodzić dzieci i siedzieć cicho. Teraz wybieg nam się powiększył i już nawet możemy zrobić sobie cycki oraz stać się naprawdę wyzwoloną kobietą, która z seksem robi co chce.
ZAWSZE ZASTANÓW SIĘ
DLACZEGO CHCESZ WŁAŚNIE TEGO?
Jeśli dla siebie, to rewelacja. Ale jeśli zupełnie nie myślisz o swojej przyjemności, ekspresji, ciele, ale chcesz, żeby facet był kontent, to czas się zadumać nad sobą.
Jeśli czujemy, że musimy być jakieś – dostosować swój wygląd, zachowanie albo ekspresję seksualną, żeby zadowolić mężczyzn, to znaczy, że się cofamy, a nie rozwijamy. Bo nie zwiększamy obszaru swojej świadomej wolności. Ja naprawdę nie mam nic przeciwko temu, że mężczyźni mają dobry seks i relacje z kobietami. Serio. I jak czerpiąca radość z seksu kobieta spotka się z podobnym jej mężczyzną i będą leciały iskry, to ja się ucieszę podwójnie. Jednak, jeśli mężczyźni mają dobry seks kosztem wolności tych kobiet, ich emocji i pragnień, a do tego to się nazywa rozwojem seksualności, to ja zgłaszam sprzeciw.
Podsumowując: mamy dwa rodzaje samodzielności, tą którą kształtujemy sami, bo dorastamy i chcemy robić własne życie na własnych warunkach oraz tą, którą dostajemy na zewnątrz (i oczywiście też możemy budować, ale tylko w ramach społeczeństwa). Rozwój seksualny bez wewnętrznej samodzielności nie istnieje – seksualność to najbardziej intymny temat i jak ci ktoś narzuca zasady, to znaczy, że samodzielna_lny nie jesteś.
Trzy razy NIE:
🔺 Emancypacja seksualna kobiet nie oznacza, że kobiety będą się dostosowywały do standardów wymyślonych dla nich, po to, by zyskać akceptację, trafić z kimś do łóżka, czy też wyjść za mąż.
🔺 Emancypacja seksualna kobiet nie oznacza, że miarą wolności kobiet jest ich dostępność i pozorne seksualne wyluzowanie. Kobiety nie muszą być nieustannie dostępne seksualnie i nie muszą nieustannie zajmować się byciem seksownymi.
🔺 Emancypacja seksualna nie oznacza, że pozbywamy się zasad chroniących dobro kobiet (choć mężczyzn też), takich jak na przykład konsensualność w seksie. Bo jak tylko przestrzegamy jakiś zasad, to znaczy, że mamy spięte tyłki.
Co oznacza w takim razie emancypacja seksualna?
Prawdziwa emancypacja seksualności, jeśli nie prowadzi do prawdziwego zwiększenia ich decyzyjności, praw, wolności, jest po prostu opresją w przebraniu. Czyli, jeśli możemy się figlarnie bzykać, ale musimy to robić, bo inaczej nie będziemy miały partnera, to nie budujemy tak naprawdę swojej wolności.
Po czym poznasz, że zmierzasz we właściwym kierunku?
Spróbuj zrobić proste ćwiczenie. Wyobraź sobie siebie jako osobę w pełni samodzielną seksualnie, podejmującą niezależne decyzje w kwestii seksu. Czym się to różni od tego, co masz teraz? Jakie to uczucie? Co najważniejszego się zmieniło? Co zniknęło? To może ci pomóc złapać, dlaczego samodzielność bywa trudna, ale też, dlaczego tak nas nęci.
A teraz poznawczo. Sprawdź swoje myślenie o temacie.
🔺Jeśli niezależnie od płci myślisz, że kobiety mają prawo zajmować się swoim ciałem, kobiecością, prokreacją i seksem we własnym rytmie i na własnych zasadach, to myślisz we właściwym kierunku. To znaczy, że zakładasz, że to nie twoje poglądy, rozumienie sprawy albo ideologia, będą decydować o tym, kto z kim sypia, jak sypia czy pokazuje dekolt czy karmi piersią, czy aktywnie korzysta ze swojego Tindera, czy siedzi w domu i czyta książki albo z radością wychowuje piątkę dzieci.
🔺 Jeśli niezależnie od płci myślisz, że kobiety są podmiotowe i samoistne w seksie i innych wydarzeniach związanych z ciałem, to myślisz w dobrym kierunku. To znaczy, że kobiety angażując się w seks podejmują niezależne, samodzielne decyzje. Mogą zmienić zdanie, mogą nie lubić analu, mogą lubić seks, ale nie z tobą. Generalnie mogą decydować o sobie i nie muszą robić czegokolwiek dla kogokolwiek. Chyba, że chcą. Ale zupełnie inna sprawa.
🔺 Jeśli jako kobieta uważasz, że masz prawo do swojej ekspresji seksualnej i nie musisz tego robić dla nikogo ani z żadnego powodu oprócz własnej rozkoszy, przyjemności czy bliskości, to znaczy, że myślisz w dobrym kierunku.
Ten zmierzch powoli ma się ku końcowi. Dziękuję wam za wspólny czas i zapraszam na kolejny podkast, który będzie o ciele.
Dobrej nocy