5 czerwiec 2014

Sztuka nieprzeżywania i etykietki z dobrostanem

 

Odbieram swoje kwity w dużej warszawskiej lecznicy. Obok mnie stoi matka z 11 może 12 letnim synem, który ma na ręce świeży gips, a na twarzy wyraz mocnego stresu i napięcia. Matka prosi recepcjonistę o naklejkę, którą dostają dzieci w tej lecznicy, po zabiegach medycznych. Naklejka ma im poprawić humor i być gratyfikacją za cierpienie (sic!). Etykietka na dobrostan. Przyklej sobie na klacie, a hormon szczęścia wytworzy się sam. Jak się nie wytworzy, to może chociaż zapomnisz o tym, że bolało i, że się bałeś. Wracamy do matki i recepcjonisty. Recepcjonista przechyla się przez kontuar i z tym szelmowskim uśmieszkiem dorosłego, co ma władzę pyta malucha – Nie płakałeś?! Na co matka (dwa tony głośniej) – Gdzie tam!!! Nie płakał! NIGDY nie płacze. Taki dzielny jest.

 

Naklejka z dobrostanem

 

I po zawodach. Wnioskując z braku łez na twarzy młodzieńca i idiotycznego zadowolenia emanującego z matki, że on od dawna wie, że płakanie jest do bani. Wie, że jak coś go boli, uwiera, cierpi to ma zacisnąć żuchwę, zwieracze i pięści i napierać dwa razy silniej. Odepchnąć od siebie to, co teraz go spotyka, a nagroda będzie jego. Zadowolenie matki. Naklejka. Uznanie za „klawego gościa”. Prorokiem nie jestem, ale ten młody mężczyzna za około 30-40 lat najprawdopodobniej spotka się z depresją lub załamaniem nerwowym. Może będzie miał zawał, a może coś innego No, ale za 30 lat dostanie na to garść pigułek, które pozwolą mu prawie cieszyć się życiem.

Był taki stary dowcip językoznawców, że jak człowiekowi tramwaj ucina nogę, to on nie krzyczy „ojejku”, tylko ” o kurwa!”. Nasze stany emocjonalne mają zarówno swoje temperatury, jak i środki wyrazu. Wyrazem dla bólu i cierpienia jest między innymi, płacz. Elementem bólu jest jego przeżycie, zostanie z nim na czas jakiś bez odpychania go od siebie. Nieprzeżyte bóle, rozpacze siedzą w nas jak drzazgi (wiem, są na to psychologiczne terminy, ale one nikomu nic nie mówią), wokół drzazgi mamy utwardzone i zasklepione, byle się do tego nie dobrać. Byle nie poczuć.

 

Przeżyć coś do końca

 

A rzeczywistość nam dowala z dużym wdziękiem, bo mało ma delikatności w odniesieniu do naszych ran i blizn. Dostajesz nagle ataku gniewu albo złości? Sytuacja, która cię tak wkurza na pewno zdarzyła się już wcześniej. Wcześniej czegoś nie dożyłeś_łaś do końca. Informacja nie przebiła się do systemu. I teraz czynnik drażniący wywołał lawinę, która wisiała nad tobą od niewiadomo kiedy. Błogosławieni będą ci, którzy gdy ogarnia ich jakaś stara emocja spędzają choć chwilę nad zastanowieniem się, jaki mają w tym udział, nim rzucą winą w bliźniego. Bo przecież, to on mnie tak wkurzył. To ona wszystko popsuła. To przez „onego” jest moje cierpienie. Przecież go nie szukam. Nie musisz szukać, bo nosisz je ze sobą, ta druga strona to tylko pretekst do twojego odczuwania.

Czasem już tak jesteśmy odzwyczajeni od przeżywania, że nawet gdy chcemy do tego wrócić nie bardzo jest jak. W magazynach piszą o cieszeniu się życiem, przyjemnościami, seksem. Czym tu się cieszyć, jak się nic nie czuje? Bo nie-przeżywanie rzuca się na wszystkie uczucia i na wszystkie emocje. Te których się boimy i te, których byśmy dla siebie chcieli. Dlatego dajmy czasem naszym dzieciom popłakać. Sobie zresztą też.

——- dopisane ———————

No i niechcący prasowe rewelacje o depresji Justyny Kowalczyk dopisały kodę do tego tekstu. Obejrzałam sobie komentarze, poczytałam i znowu krew skrzepła mi w żylakach ze strachu. Oczywiście, że w dobrej wierze, internauci życzą Justynie, by „dała radę!”. To jest dokładnie to. Ma dać radę i zdusić gadzinę, co niszczy samopoczucie, spać nie pozwala, obniża efekty treningu, a jeszcze niedajboziu spowoduje, że stracimy naszą dumę narodową, nasze źródło złotych medali i chwalby międzynarodowej. Nie wiem czego potrzebuje Justyna Kowalczyk by poczuć się lepiej, nie jestem jej terapeutką, ale na pewno nie potrzebuje być dzielna. Możne nawet potrzebuje czegoś tak ekstremalnego dla atletki, jak nie być dzielna w ogóle i chwilę z tym zostać. Końcowa refleksja nie może brzmieć inaczej, niż – bywajmy nie-dzielni dla równowagi.

Tekst ten dedykuję mojej przyjaciółce, która niedawno przestała być dzielna dla swojego dobra.

Udostępnij artykuł
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter

Wesprzyj O Zmierzchu na Patronite.

Twoja moneta zasila podkast oraz przynosi szczęście darczyńcy.

close-link
Newsletter